Spis treści
Ani nastoletnia miłość, ani zakochany kumpel ze studiów, nawet przystojny Michał z działu marketingu – żaden z moich związków (było ich więcej niż te 3 wymienione…) nie przetrwał.
Każdy z nich miał być na zawsze, ale zawsze coś było nie tak. W końcu postanowiłam, że jedynym rozwiązaniem jest otwarty związek. Jak to jest? Chcesz się dowiedzieć? To czytaj dalej!
Ładna ona, ładny on – gdzie love story?
Każdego mojego byłego wspominam w sumie dobrze. Fajnie się razem prezentowaliśmy, dogadywaliśmy się, mieliśmy podobne hobby i pasje, lubiliśmy te same knajpy. Nawet na wyjazdach było nam ze sobą miło. Znali ich moi znajomi, przyjaciele, rodzina.
Podświadomie jednak czułam, że nigdy nie będziemy ze sobą do końca życia? Wiedziałam, że wspólny kredyt hipoteczny i odbieranie dzieciaków ze szkoły to nie dla nas. Traktowaliśmy się poważnie, byliśmy przecież parą. Co nas dzieliło? Temperament.
Zapadła decyzja: czasem wspólnie, czasem nie
Do dzisiaj nie wiem, czy to ja się tak bałam stabilizacji, że nie potrafiłam sobie wyobrazić nas razem za 10 czy 30 lat. A może to po prostu było tak, że kiedy ja chciałam, on nie miał ochoty? Albo, kiedy on chciał, ja naprawdę miałam masę spraw na głowie, które sprawiały, że nie miałam ochoty na seks. Nie poznam odpowiedzi, bo definitywnie zamknęłam ten okres za sobą.
Z moim ostatnim byłym podjęliśmy w końcu wspólną, odpowiedzialną decyzję, że nas związek będzie miał status otwarty. W praktyce oznaczało to, że mieszkaliśmy ze sobą, dzieliliśmy się opłatami za rachunek i nawet wspólnie obchodziliśmy imieniny naszych mam. Oboje akceptowaliśmy fakt, że raz na jakiś czas możemy pójść na kawę z kimś innym, a po kawie uprawiać seks z tym kimś innym. Dbaliśmy o bezpieczeństwo, mieliśmy do siebie zaufanie. Po wszystkim opowiadaliśmy sobie, jak było i często kończyło się to nawet namiętnym seksem. Ale nie wyobrażacie sobie, jak mnie to męczyło! W pewnym momencie zrozumiałam, że to co powinno być „nasze”, taki nie było. To, co powinno nas cementować, po prostu nie istniało.
Myślałam, co powinnam mówić przyszłym dzieciom, kiedy tata będzie zabawiał się z koleżanką. W głowie miałam obrazek: leżę z migreną w łóżku i jedne o czym marzę, to przytulić się do mojego chłopaka i wspólnie obejrzeć film, ale on właśnie szykuje się na umówioną od dawna seks-randkę. Sorry, nazwijcie mnie egoistką, ale nie potrafiłam znieść tej wizji przyszłości. Zakończyłam nie tylko otwarty związek, ale w ogóle ten związek. Mimo że naprawdę polubiłam jego matkę.
Dziś inaczej podchodzę do miłości
Część moich przyjaciółek wiedziała, że byłam w otwartym związku. Są wśród nich singielki, mężatki, a nawet młode matki. Przepłakałam z nimi wiele godzin, żeby dojść do wniosku, że sprawę miłości muszę wziąć w swoje ręce. Że muszę szukać faceta z głową – czekajcie, źle się wyraziłam: muszę z głową poszukać nowego faceta. Przemyślałam to i wiem, że żaden z moich kolegów ani znajomych nie nadaje się na wspólne życie.
Żaden z braci ani kumpli moich przyjaciółek nie stworzy ze mną fajnego związku. Najprościej jest mi szukać wymarzonego faceta przez internet, bo czuję, że pewne tematy mogę od razu weryfikować i odrzucić. Nie muszę tracić czasu na randki, które tylko mi udowodnią, że to nie ten. Mojego księcia z bajki szukam na bezpłatnych portalach randkowych.
Dzisiaj nikogo nie dziwią już takie związki i taki sposób poznania się. Mam jedną zasadę: najpierw piszę i sprawdzam, czy mamy o czym gadać, a dopiero potem się spotykam. Nie inwestuję w płatne portale randkowe, bo mam wrażenie, że faceci częściej logują się na tych darmowych. No i ja sama, będąc na etapie testowania takiego poznawania się, wolę nie dopłacać do tego.
Znalazłam ranking portali randkowych, które są najpopularniejsze, popytałam znajomych – każdy o nich słyszał, więc są sprawdzone. Jeśli też jesteście na etapie poszukiwania, macie ochotę spotkać się z chłopakami, którzy oferują coś więcej niż kawę i seks, to zapraszam do rankingu. Dajcie mi znać, czy szukałyście miłości na portalach randkowych, czy byłyście kiedyś na randce online i czy coś z tego wyszło!